uczyła
się biedronka kiedyś francuskiego. więc la petite mort – to mała śmierć. ale,
ale … nie wiedziała biedronka, że małą śmiercią jest ekstaza zwana potocznie
orgazmem. już wie, a to dzięki filmowi, który w Kinie Kobiet obejrzeć jej
wczoraj było dane.
„To
właśnie sex”
cóż… z seksem jak ze wszystkim, trzeba wiedzieć kiedy zacząć,
podkręcić akcję, a kiedy dać sobie spokój. chcąc spełnić zachcianki partnera,
trzeba pamiętać również o sobie. granica między skrajnymi zachowaniami okazuje
się ciężka do odnalezienia, a szukanie
ukojenia w seksualnych perwersjach rzadko kiedy jest odpowiedzią na problemy w
związku.
zatem
film o fantazjach, potrzebach, dewiacjach, spełnieniu, niespełnieniu, udawaniu,
nieudawaniu, rozmyślnym kłamstwie, różnie przyjmowanej szczerości, staraniu o
dziecko, staraniu się dla partnera, staraniu się o dobro własne , o dobro
innych…
w zasadzie teraz
uzmysłowiła sobie biedronka, że to faktycznie film o staraniu się… i o
wstydzie. o tym , że w związkach ludzie nie potrafią się ze sobą porozumiewać. nie
potrafią rozmawiać otwarcie o swoich potrzebach. ci, którzy się wywnętrzą ze
swoimi fantazjami, spotykają się z różnymi reakcjami. ci, którzy tkwią w
niedomówieniu, mogą sobie i partnerowi przysporzyć wielu cierpień i doprowadzić
do rozpadu związku.
ile istnień, tyle niepowtarzalnych
historii. ile związków, tyle niepowtarzalnych relacji. czasami splatają się one
ze sobą, czasami przenikają, bo życie pisze swoje scenariusze, czasami
oczywiste, przewidywalne, czasami zaskakujące. tutaj reżyser poskładał kilka
historii nieznanych sobie par. połączył je całkiem zgrabnie postacią przestępcy seksualnego. splot tych różnorodnych wątków
udowadnia, że związki rzeczywiście są skomplikowane. nie do końca wiemy, czego
chcemy. a nawet jeśli jakimś cudem posiądziemy taką wiedzę, to po osiągnięciu
celu wcale nie czujemy się szczęśliwi. pokręcone? takie właśnie jest życie.
ale
przecież ten film to komedia, a tu biedronka tak filozoficznie go podkręciła. no
może nie całkowicie komedia-komedia, raczej tragi-komedia, ale trzeba przyznać,
że siedząc w kinie można się przypadkiem colą czy pop-cornem zakrztusić ze śmiechu,
bo sytuacji zabawnie przewrotnych jest co nie miara! naprawdę ubaw po pachy i
dla kobiet i dla mężczyzn, choć nie zawsze w tych samych momentach, oczywiście.
a potem po
napisach końcowych wraca osobnik do swojego łóżka i myśli… i wcale mu już nie
jest do śmiechu…