to była Wielka noc
wieczór.
plan był taki: dojechać 80 km na poród w wodzie, ale
akcja toczyła się szybko, więc po 40 km biedronka w innym szpitalu wylądowała. wydawało
się, że to już już, a lekarz powiedział, że owszem, może urodzi do dwunastej,
ale w południe dnia następnego…
co? przecież TO już się dzieje!!!
ktg nie wykazywało skurczy. biedronka tłumaczyła, że przy
pierwszym synu też tak miała, ktg milczało - pewnie przez grubą warstwę tłuszczu
jak u foki czy lwa morskiego. ale co tam, nikt biedronki nie słuchał… gryzła płytki
stojąc pod prysznicem i nie pozwalała stonce na dobre zasnąć na kanapie w
pokoju rodzinnym.
a o północy akcja nabrała tempa i "maleńkie" czterokilogramowe
dzieciątko biedronkowe pojawiło się na tym świecie.
pierwsze pytanie biedronkowe:
Matko,
a po kim on jest rudy???????!!!!!!!!!
stonce pokazano potomka w czapeczce
urodzony w piątek – stanowi wyjątek
dziś Tajfunek kończy pięć lat
Kochany, kiedy ty tak wyrosłeś?
I love you!
I love you! I love you so much...