najpierw był smutek i niemoc
potem przypadkowo kupiony wisiorek, który biedronka niczego
nieświadoma polubiła, a zbiegło się to z czasem odradzania. lat temu osiem,
ależ ten czas leci !!!
a dopiero dużo później gdzieś przypadkiem biedronka
dowiedziała się, że ważka od dawien dawna jest symbolem nieśmiertelności,
aktywności i odnowy po złych czasach.
od dwóch lat także na biedronkowej komodzie dwie ważki od damar
urzędują
a teraz, dlaczego biedronka chciałaby nową ważkę sobie sprawić
i do Irlandii wybyć…
czy ktoś poznaje?
tak, to Hillary Swank z filmu P.S. Kocham cię
czy wasze wrażliwe oko dostrzegło, co takiego filmowa Holly
ma przypięte do klapy płaszczyka? biedronkowe dostrzegło! tak, to ważka!!!
podejrzewa biedronka, że wszyscy już dawno ten film
obejrzeli,
bo to stara (2007 r.) produkcja. ale biedronka dopiero na dniach na nią
natrafiła. i była zachwycona!!!!
książka miała być
lepsza. niekoniecznie. jest po prostu inna, choć motyw ten sam…
owszem, smutek młodej wdowy był lepiej oddany, rozpacz i
beznadzieja nie do zniesienia. oto mały fragment:
Godzinami
przesiadywała w salonie, na nowo przeżywając każde wydarzenie, które dzieliła z
Gerrym.. Większość czasu spędzała
na rozmyślaniu o ich każdej kłótni, żałując,
że nie może cofnąć czasu i odwołać każdego okropnego słowa, jakie kiedykolwiek
mu powiedziała. Modliła się o to, by Gerry wiedział, że mówiła te słowa w
gniewie i że w żadnym wypadku nie odzwierciedlały jej prawdziwych uczuć.
Zadręczała się, myśląc o sytuacjach, w jakich zachowała się egoistycznie,
wychodząc wieczorem z przyjaciółmi, gdy była na niego zła, zamiast zostać w
domu razem z nim. Ganiła się za odsuwanie się od niego, gdy powinna go była
przytulić,
za to, że przez wiele dni żywiła urazę, zamiast mu wybaczyć,
za to,
że czasami szła od razu spać, zamiast się z nim kochać. Pragnęła cofnąć każdą
chwilę, w której wiedziała, że Gerry był
na nią wściekły i nienawidził jej.
Żałowała, że nie wszystkie wspomnienia są dobre i te złe wciąż ją
prześladowały. Tak bardzo jej było szkoda…
Chciała jedynie, by
wrócił Gerry, nic więcej jej nie obchodziło. Nie miało dla niej znaczenia, czy
po jego powrocie kłóciliby się każdego dnia, nie miało znaczenia, by byliby
bankrutami bez domu i pieniędzy. Pragnęła po prostu jego…
ale biedronce, która wcześniej obejrzała film, brakowało w książce
porównania, zrozumienia tego, za czym tęskniła Holly.
i chyba jako jedyna na
świecie śmie biedronka twierdzić, że film jest lepszy od książki.
męska obsada zadziałała na biedronkę hipnotyzująco… a
sceny, gdy Gerry śpiewa karaoke lub robi męski striptiz, bez wątpienia powalają
z nóg… gdy widzi się filmowego Gerrego ze zniewalającym uśmiechem, umiejącego
rozbroić swą żonę w najbardziej nerwowych chwilach, to mimo że czasem nie czuć
smutku filmowej Holly, widz (biedronka tutaj akurat) sam odczuwa tym bardziej
boleśnie tą niepowetowaną stratę… taka zadziorność, taki szelmowski uśmieszek,
ale przy tym niezwykła troska o drugą połowę, troska, która nie kończy się wraz
ze śmiercią
filmowemu Williamowi też niczego nie brakuje...
mimo, że spokojniejszy, uśmiech ma równie zniewalający
oczywiście zaraz powiecie, że aktorzy Amerykanie, koło
Irlandczyków nawet nie leżeli, ale biedronka jest jak naiwne dziecko,
dla niej
od teraz to właśnie Irlandia wydaje na świat takich facetów z krwi i
kości…
cóż, chyba pora, by rozłożyć skrzydełka i polecieć na tą
zieloną wyspę.
jest nadzieja, że przy
odrobinie szczęścia natknie się biedronka na jakieś owadzie ciacho