niedziela, 26 czerwca 2011

jesteś szalona, mówię ci

od pewnego czasu biedronka wypalała się. konsekwentnie. z dnia na dzień coraz mniej energii, coraz mniej chęci do życia. nic nie pomagało... czegoś brakowało. albo czegoś było za dużo. za dużo pracy, za dużo hałasu, za dużo myśli, że niczego się w życiu nie osiągnęlo, za dużo porównań do innych, lepszych, szczęśliwszych, bogatszych, piękniejszych... równia pochyła.


we wtorek przed snem wyciągnęła biedronka wagę łazienkową spod komody. odkurzyła z pajęczyn i stanęła... i rozbiła się o dno...przepłakała wieczór w poduszkę. nie pomogły stonkowe zapewnienia, ze jest najpiękniejszą biedronką jaką zna. co z tego? biedronka właśnie jest biedronką, a chciałaby być ważką. piękną, smukłą, unoszącą się z gracją i wdziękiem nad taflą wody...


w środę z samego rana otworzyła biedronka skrzynkę mailową jak codzień. i oto, nie uwierzycie, oferta wczasów odchudzających za pół ceny! czasem takie przypadki się zdarzają. więc biedronka, niewiele sie zastanawiając, kliknęła, kupiła, zapłaciła.
wieczorem powiedziała stonce, że jedzie...
- Kiedy?
- W sobotę.
- W którą?
- Noooo, w tą. Rano. Pociągiem.
- Ale dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?
- ......
"szczęście" stonki nie miało granic, jak się zapewne domyślacie. kombinował jak koń pod górkę, ale biedronka, jak rzadko kiedy, czuła, że to jest to, czego jej właśnie w tej chwili najbardziej potrzeba...