marszobieg, gimnastyka, aqua aerobik i streching, pływanie w basenie i sauna. do tego dwa skromne posiłki. i herbata. po raz pierwszy w życiu biedronka piła herbatę niesłodzoną! i przez tydzień pobytu nad morzem, gdzie zewsząd gofry i lody, rybki i kebapy wiodły na pokuszenie, biedronka oparła się pokusie!
ale to wszystko jeszcze nic! biedronka trafiła w ręce pana Andrzeja! dosłownie! po 40 minutach TAKIEGO MASAŻU biedronka wyszła jak nowonarodzona. niby nic się nie zmieniła, ale szła w deszcz z ujmującym uśmiechem na ustach i z błyskiem w oczach. z błyskiem, którego od dawna już nie można było dostrzec...
trzymajcie kciuki za biedronkowe postanowienia, za próbę zatrzymania procesu autodestrukcji i odzyskania radości z życia
8 komentarzy:
o żesz, ale Ci dobrze...ale rybki na talerzu papierowym też nie????????...:((((
Biedronko ..do ważki Ci blizej niż dalej ..a ja wciągnęłam dzisiaj ptysia..eh..
była jedna mała rybeńka, dorszyk, co prawda grillowany, ale na talerzyku papierowym, a jakże!
Igiełko .....zaintrygował mnie , Pan Andrzej:):)
..poproszę o namiary na pana Andrzeja..:-)
Oh jak ja bym sobie w taim słonku poleżakowała...
Kciuki trzymam!
zgodnie z zasadami powiadamiam, abyś do mnie zajrzała:)
Joliku, a że się tak zapytam, a kto na plażę podróżuje? No przecież nie ja?! Po za tym to moje podróżowanie to tylko tak wygląda.
Wakacji jako takich wcale na przykład nie mam :(
No to organizuje jakoś czas inaczej, kręcąc się po okolicy i wspomnienia zbieram (wiecznie przecież tutaj nie będę mieszkać).
Prześlij komentarz